Zawzięta walidacja

Miała być fotostory z udziałem najgorszego składanego pudła kartonowego, na jakie dane mi było natrafić. Jednak będzie o walidacji dokumentu, czyli o sprawdzeniu poprawności kodu z deklaracją w nagłówku. Bardzo pożyteczne narzędzie, które pozwoliło mi wyczyścić całość i zasłużyć na odznakę, którą mogę sobie wkleić na stronę. Nie robię tego tylko dlatego, że (jak pisze Paweł Wimmer):

[…] uwaga, w niektórych środowiskach w Internecie „pochwalenie się” taką ikonką jest uważane za objaw złego gustu lub zbyteczny szpan […]

No nie wiem, ja tam jestem zachwycona, jak mi się coś z czymś nareszcie zgadza… Ale trudno, powstrzymam się.