Spojówki piekące nocą

Konia z rzędem temu, kto rozumie obecny system opieki medycznej. Pieką mnie oczy, ale nie jest to problem na poziomie wapna gaszonego, więc trochę niekulturalnie byłoby jechać na ostry dyżur (notabene “Wyborcza” podaje na żółtych stronach wydawanych na cały weekend tylko dyżur dla piątku, vivat misz-masz informacyjny). Ale znajduję w gazecie “nocną pomoc medyczną”, terminologicznie pasującą jak ulał. Po wydzwonieniu do najbliższej geograficznie przychodni okazuje się, że jest dla “pacjentów zakontraktowanych”, czyli z przychodni, które zawarły z tą “nocną” odpowiednią umowę. Otrzymuję pouczenie, że powinnam była sprawdzić w mojej rodzimej przychodni przychodnię nocną zakontraktowaną. Ponieważ w danej chwili nie jest to możliwe, próbuję podpytywać o to telefonicznie w kolejnych przychodniach, jednak żadna nocna, do której dzwonię, nie objawia się jako zakontraktowana z moim Drag-medem. Kiedy wreszcie poddaję się, dzwonię do tej, od której zaczęłam i mówię, że mogę zapłacić za wizytę, okazuje się, że w przychodni bynajmniej nie ma okulisty. Ponieważ od razu mówiłam, z czym problem, nie rozumiem, czemu nie zaczęli od tego komunikatu?

THE HAPPY END: na ostrym dyżurze okulistycznym na Szaserów.