Stwierdziłam z miłym zaskoczeniem, że w Andaluzji w kontekście knajpowym komunikuję się w 100% po hiszpańsku. Myślę, że tajemnicą sukcesu jest generalny brak w tym kontekście czasowników poza dwoma, a te wystarczają w bezokoliczniku (para beber, para comer = do picia, do jedzenia).
Wcześniej nie sądziłam, żeby to miał być jakiś sukces. Ale w knajpie usłyszałam naradzającą się, jak rozmawiać z kelnerem, grupę anglosaskich nastolatków. I stwierdziłam z przyjemnością, że jestem ahead of them 🙂 A tym bardziej prześcigam ich starszych rodaków, którzy nigdzie i nigdy nie używają innego języka niż swój.
Drugim objawieniem, jak dobrze 😉 znam hiszpański, był przejazd katalońską autostradą, na której napisy ostrzegawcze typu “pada – zwolnij” wyświetlano na zmianę po hiszpańsku i katalońsku. Otóż dzięki napisom hiszpańskim zrozumiałam wszystkie katalońskie!
W celu opanowania języka, poza wizytami w mercados, cerveceriach itp., gorąco polecam grę na Androida “Little Alchemy”. Okazało się, że przydało mi się nawet słówko pozornie z kategorii fantasy “bruja”, ponieważ w sklepie mieli środek czyszczący o nazwie “Tres brujas” (Trzy wiedźmy).