Terlikowski w swoim najnowszym felietonie w “Plus-Minus” (pt. Samoizolacja jest niemożliwa) zdumiewa mnie kontrą w stosunku do felietonów wcześniejszych. W tamtych nastaje (w imię pewnych zasad) na ochronę życia i odrzuca wszelkie próby liberalizacji przepisów okołoaborcyjnych. Tu tłumaczy ludzi (w tym siebie), że nie zniosą już koronawirusowych ograniczeń (czyli narzuconych zasad), że muszą wychodzić, nawet kosztem ryzyka, bo taka jest natura ludzka:
Wszystko działało, jakby epidemii nie było. Wiem, że teraz powinienem […] potępić nieodpowiedzialnych ludzi, którzy za nic mają zdrowie swoje i innych […]. Nie zrobię tego jednak, i to nie tylko dlatego, ze byłaby to nieprawda (bo maseczkę miałem, ale w kieszeni), ale także dlatego, że mam świadomość, że zachowanie ludzi wynika nie tyle ze złośliwości, lekceważenia zagrożenia czy głupoty, ile z ludzkiej natury.
Czyli: jestem usprawiedliwiona, jeśli nie nakładam maseczki, nie zachowuję dystansu 2 m i narażam w ten sposób innych ludzi na utratę zdrowia, a nawet życia (bo taka jest moja ludzka natura). Ale jeśli mam ochotę – zgodnie z moją ludzką naturą – przespać się z facetem, a następnie – nadal zgodnie z moją ludzką naturą (dążenie do wygody, unikanie obciążeń) – chcę pozbyć się konsekwencji i usunąć ciążę, to już usprawiedliwiona nie jestem.
IMO albo nawołujemy do dyscyplinowania swojej ludzkiej natury, albo nie. Lubię konsekwencję.