Budzenie zimą

Mam teraz do pracy na ósmą, no, może kwadrans po (ale i tak pora nieludzka i niewłaściwa – nikt mnie nie przekona, że jest inaczej). Codziennie rano pierwszym problemem dnia jest wstanie. Pocieszam się, że gorzej być już nie może, tzn. zaliczając pobudki przy grudniowych ciemnościach za oknem, zaliczyłam już najgorsze, co mogło być. Teraz idzie na szczęście ku równonocy.

W każdym razie, szukając możliwych bodźców (do wstania), obrałam wreszcie kawowy. Na szafce nocnej stawiam elektryczny przelewowy zaparzacz do kawy. Napełniam go wieczorem, obok stawiam kubek i kartonik mleka. Nastawiam budzik w komórce na 7. O 7 budzę się tylko po to, żeby wcisnąć START na zaparzaczu i przestawić budzik w komórce na 7:15. O 7:15 kawa jest już gotowa, w zasięgu ręki, więc nie wstając z łóżka, piję kawę w pościeli i autolokalizacja (skąd przychodzimy? kim jesteśmy? po co wstajemy tak rano?) przychodzi jakoś prędzej.

4 thoughts on “Budzenie zimą”

  1. Myślę, że takie już istnieją, tzn. co najmniej pozwalają programować się na konkretną godzinę. Ale faktycznie, sam zapach kawy może nie wystarczać i potrzebny jest dodatkowy sygnał dźwiękowy.

  2. moje 30 minut, ale to skalkulowane: skoro i tak dopiero wtedy przychodzi sprzątaczka z odkurzaczem…

  3. Jako, że mam ten sam problem ( w wersji soft, bo na 9) mogę docenić genialność tego rozwiązania! Swoją drogą – powinno się pomyśleć o takim ekspresie zintegrowanym z budzikiem.

  4. dla mnie jskiś gong, najlepiej w głowę… ostatnio moje spóźnienia sięgają 40 min.

Comments are closed.