Pojechałam do Ikei po szafkę (korporacyjnie IKEA się nie odmienia i pisze się capsami, ale tu wszak mogę potocznie). Szafka towar spory, wisi na nim kartka w stylu “chcesz kupić – zgłoś się do punktu obsługi klienta”. Zgłaszam się. Pani drukuje mi zamówienie, do opłacenia przy kasie. I daje ulotkę. Na ulotce mapka i zachęta:
[…] już teraz niektóre produkty będziesz odbierał w magazynie zewnętrznym kilka minut jazdy od sklepu w kierunku Krakowa. Dzięki temu oszczędzisz czas oczekiwania na wydanie towaru, a Twoje zakupy w magazynie samoobsługowym będą szybsze i wygodniejsze. Więcej miejsca? Więcej wygody? Lepszy komfort zakupów? Tak, już od teraz […]
Więcej wygody??? Lepszy komfort zakupów??? Bullshit. To, że podejmuję wyprawę do Janek, nie znaczy jeszcze, że chcę jechać wieczorową zimową porą do Łazów. Drodzy marketingowcy! Napiszcie lepiej coś w stylu, że Ikea się tak rozwija, że aż musieliście uruchomić zewnętrzny magazyn, bo dopiero trwa budowa nowego na miejscu przy sklepie. I serdecznie przepraszacie za odsyłanie do Łazów, bo wiecie, że to problem dla klientów, więc każdy odesłany do Łazów dostanie rabat 5%.
Bo przy obecnej “zachęcie” oczywiście zrezygnowałam z zakupu.