Nowy portal nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, bo znajomi z liceum z powodzeniem odnajdywali się na Goldenline. Nie odczuwałam więc wielkiej potrzeby dołączenia do “klasy”. Ale wkrótce zaczęły do mnie spływać nie tylko zachęcające maile typu “no zapisz się, Zuza, my już tu wszyscy jesteśmy” – nadeszło coś w rodzaju terroru…
Umawialiśmy się grupowo na spotkanko przed Świętami. Dwie godziny przed zadzwonił telefon: moja koleżanka z podstawówki zirytowana pytała, gdzie właściwie jest to spotkanie, bo na naszej-klasie piszą, że na placu Trzech Krzyży, a w mailu stało, że w Wedlu – a mail był z przedwczoraj, a wpisy na naszej-klasie z dziś, więc to chyba jest ta aktualna wersja?
Skoro zatem życie towarzyskie bez naszej-klasy nie istnieje (abo jest mocno utrudnione), trzeba się było zapisać. I cierpliwie przeklikać się przez wszystkie otrzymane zaproszenia, kiedy portal zaczął już trochę lepiej działać (patrz: wolno, wolniej, nasza-klasa.pl). Teraz mam problem innej natury: do naszej-klasy należy sfotografować się z potomstwem i pochwalić dorobkiem życiowym. Tymczasem do ideału osiągniętego przez niektóre z moich koleżanek (dwójka dzieci i doktorat) brakuje mi praktycznie wszystkiego 😀
no ja się zastanawiałam, czy nie sfotografować się z Makakiem w objęciach (och ty mój dorobku), ale chyba sięgnę po zestandaryzowaną fotę z Goldenline
też zauważyłam to dzieciochwalstwo. chciałam nawet zrobić sobie analogiczne zdjęcie z kotem (projektem? wypłatą?) ale odpuściłam w trosce o dobrą atmosferę na klasowych spotkaniach.