Samodzielność Robikowskiego

Odziedziczyłam jakiś czas temu robota Roombę. Otrzymał imię Robik, na cześć robota opiekuńczego z Saturna (patrz: “Ci z Dziesiątego Tysiąca” Broszkiewicza), jednak zwany jest pieszczotliwie Robikowskim.

Robikowski, który w pierwszym swoim domu stanowił wyłącznie gadżet (dywany i progi są nie dla niego), u mnie od początku wziął na siebie całkowitą odpowiedzialność za proces odkurzania. Robikowski “działa” także psychologicznie: gdy sprząta, jakoś głupio jest się lenić, więc zwykle pracujemy wspólnie, tj. on odkurza, a ja myję łazienkę.

Problemy są dwa: a) wygospodarowałam mu miejsce na bazę pod krzesłem (innego nie było), więc każdorazowo przed aktywacją muszę uwolnić Robika, b) ma on tendencje do pakowania się pod kanapę i utykania tam, wtedy muszę ruszać mu na pomoc.

Otóż dzisiaj dałam mu wolną rękę i poszłam na spacer, a Robikowski po raz pierwszy całkowicie samodzielnie, bez niepożądanej interakcji z kanapą i innych niespodzianek, odkurzył mieszkanie!